Sałatka z quinoa i jarmużu


Jak przeczytać egzotycznie brzmiącą nazwę quinoa? Czy mówić kinuua, kwinoa czy jeszcze inaczej? Jeśli nie jesteście pewni, to mam dla was propozycję – poproście w sklepie o komosę ryżową, bo tak brzmi polski odpowiednik tej nazwy, a następnie na przełamanie lodów czym prędzej ją ugotujcie i zjedzcie.

Quinoa, zwana komosą ryżową lub rzadziej ryżem peruwiańskim, to owoce jednorocznej rośliny o tej samej nazwie pochodzącej z Ameryki Południowej. Kilka lat temu quinoa podbiła podniebienia mieszkańców Europy oraz USA i została okrzyknięta mianem super food. A to wszystko dlatego, że oprócz swojego orzechowego, wytrawnego smaku chwalona jest też za właściwości odżywcze, ponieważ zawiera ponadprzeciętną ilość białka, wapnia, fosforu oraz żelaza. W dodatku szybko się ją przyrządza i świetnie smakuje z jarmużem oraz słodkim, pieczonym batatem i selerem.

wersja do druku

Sałatka z quinoa i jarmużu

  • Czas przygotowania: do godziny 60M

Składniki na 4 duże porcje:

1 nieduża bulwa selera
1 nieduży batat
½ szklanki quinoa, użyłam czarnej quinoa kupionej tutaj
2 plastry cytryny
sól
500 g jarmużu

Składniki na dressing:
4 łyżki soku z cytryny
3 łyżki oliwy
2 łyżki syropu klonowego
1 łyżka musztardy
sól i czarny pieprz
do podania: garść suszonej żurawiny i świeży tymianek

Przygotowanie:
  1. Piekarnik rozgrzać do 220 stopni. Bulwę selera wyszorować, przekroić na pół, a każdą połówkę owinąć folią aluminiową; batata wyszorować i w całości owinąć folią. Włożyć do rozgrzanego piekarnika i piec przez około 45 – 60 minut do czasu, aż warzywa będą bardzo miękkie i z łatwością będzie można wbić w nie widelec.
  2. W międzyczasie ugotować quinoa – odmierzoną ilość quinoa zalać 1 szklanką wody, dodać sporą szczyptę soli oraz cytrynę i gotować pod przykryciem na minimalnym ogniu przez około 20 – 25 minut, czyli do czasu, aż quinoa wchłonie całą wodę. Wyłowić cytrynę i pozostawić pod przykryciem.
  3. Zagotować 1,5 – 2 l litry wody. Jarmuż oczyścić z łodyg i porwać na mniejsze kawałki. Przesypać na durszlak i przelać wrzątkiem, następnie szybko przelewać lodowatą wodą tak długo, aż będzie całkiem zimny. Delikatnie osuszyć ręcznikiem papierowym.
  4. Upieczone warzywa rozwinąć z folii i odstawić na chwilę do przestudzenia. W międzyczasie w szklance połączyć wszystkie składniki dressingu.
  5. Wystudzone warzywa obrać, pokroić w drobną kostkę i przełożyć do dużej miski. Polać przygotowanym dressingiem i dokładnie wszystko wymieszać.
  6. Teraz najprzyjemniejsza część – na dużym talerzu równomiernie rozsypać ugotowaną quinoa, na to położyć warstwę jarmużu, który należy delikatnie oprószyć solą. Na jarmużu wyłożyć warzywa w dressingu, a wszystko obsypać żurawiną i tymiankiem.

Spróbuj innych potraw z tymi składnikami:



  1. Ja wiem, że komosa super zdrowa, pełna wszelkich dobroci, no i przede wszystkim super modna, ale czy naprawdę jej cena (dla mnie – jak na mimo wszystko "zwykłą" kaszę) jest adekwatna do jakości/wartości? Czy ta sałatka wiele straci, jeśli zrobię ją z poczciwą kaszą jaglaną?

    • Komosa jest droższa niż inne kasze, ale to czy chcemy jej używać we własnej kuchni zależy od zawartości naszego portfela. Można kupić ją za około 25 – 30 pln za 500 g, wtedy koszt porcji wrzuconej do sałatki to kilka złotych – jeśli jednak nie masz jej pod ręką możesz śmiało zrobić sałatkę z kaszą jaglaną 🙂

    • Domyślam, że mogę, ale chodzi mi bardziej o to, czy tak wysoka cena to wynik wyłącznie mody i dużego popytu na kolejną nowinkę kulinarną, czy rzeczywiście komosa jest tak wartościowa, że warto za nią tyle płacić. Poza tym mam podobne wątpliwości jak Aleksandra Trzeciak.

    • JUŻ 25-30 zł za 500 g? Przecież to jest megadrogo. Jeśli komuś zależy na spróbowaniu komosy, a chciałby zbić cenę, polecam: http://pliczko.pl/pl/i/Oferta/20. Nie zawsze jest w ofercie, ale jeśli się już pojawi, to kosztuje 37 zł/kg. Nadal kosmos, ale już mniejszy. Pan Pliczko ma również amarantus w bezkonkurencyjnych cenach, fajne oleje nierafinowane i żenująco tanią mąkę (jeśli ktoś piecze chleb, jak znalazł).

    • Odnoszę wrażenie, że cena komosy jest dość mocno podbijana w stosunku do tego ile kosztuje na przykład w Peru, gdzie jest ziarnem bardzo popularnym i powszechnie dostępnym. Przyznam, że w Peru jadłam komosę dość regularnie, mając dość marne pojęcie na temat jej zalet – była po prostu niedroga i dostępna, a przy tym lokalna. Teraz w Polsce jadam ją bardzo sporadycznie, jedząc raczej nasze lokalne kasze. Zastanawia mnie tak wysoka cena komosy w Polsce – myślę, że może być spowodowana dość dużym popytem czy wręcz modą na "super foods".

    • Na cene kinoa (tak z hiszpanskiego czytamy quinoa) wplywa kilka czynnikow. Moda, transport, ale przede wszystkim jej dostepnosc! Quinoa rosnie tylko w wysokich Andach. Obecnie, obok cenowych, sa tez inne kontrowersje dotyczace tego zboza – rolnicy bolowijscy, ekwadorscy i peruwianscy, dla ktorych do tej pory quinoa byla podstawa pozywienia, nie moga sobie na nia pozwolic, ze wzgledu na popyt w Ameryce Pln. i Europe i zamozne portfele, ktore placa wiecej. Po przeczytaniu artykulu na ten temat moj apetyt na quinoa spadl, a jesli juz kupuje to tylko fair trade, co kosztuje krocie. Dlatego jestem za powrotem do kaszy gryczanej i jaglanej, a traktowaniem quinoa jako ciekawostki, ktora warto sprobowac, ale ktorej raczej nie powinno sie promowac, jako zamiennika lokalnej zywnosci. Pozdrawiam Cie Marta, ale z ta quinoa to jednak jest temat do przemyslenia. Tu wklejam link do artykulu z Guardiana: http://www.theguardian.com/commentisfree/2013/jan/16/vegans-stomach-unpalatable-truth-quinoa

    • myślę, że komu jak komu, ale Marcie nie można zarzucić zapominania o produktach lokalnych, szczególnie, że wykorzystuje kaszę jaglaną na tysiące sposobów, które większości człeków w ogóle nie przyszłyby do głowy 🙂 Załączenie jednego przepisu na pewno nikomu krzywdy nie wyrządzi, myślę po prostu, że zapoznając się z nowinkami ze świata kulinarnego warto jest zawsze znać kontekst i podchodzić do wszystkiego z dozą zdrowego krytycyzmu. A artykuł zawiera dużo prawdy, ale jest mocno tendencyjny, polecam choćby ten artykuł napisany jako riposta:
      myślę, że komu jak komu, ale Marcie nie można zarzucić zapominania o produktach lokalnych, szczególnie, że wykorzystuje kaszę jaglaną na tysiące sposobów, które większości człeków w ogóle nie przyszłyby do głowy 🙂 Załączenie jednego przepisu na pewno nikomu krzywdy nie wyrządzi, myślę po prostu, że zapoznając się z nowinkami ze świata kulinarnego warto jest zawsze znać kontekst i podchodzić do wszystkiego z dozą zdrowego krytycyzmu. A artykuł zawiera dużo prawdy, ale jest mocno tendencyjny, polecam choćby ten tekst napisany jako riposta

      http://www.theguardian.com/commentisfree/2013/jan/22/quinoa-bolivian-farmers-meat-eaters-hunger

      Myślę, że zagadnienie importowanego jedzenia, która w taki sposób wywiera wpływ na środowisko i jest bardzo ważny, warto poruszać takie tematy nawet na blogu Marty, żeby zachęcać ludzi do myślenia i większej świadomości. Ale nie ma co jej atakować za pomysłowość, talent i dobre intencje, osoby orientujące się w tym, co nowe i modne w zdrowej żywności i tak wiedzą doskonale o istnieniu komosy.

    • No to po kolei! 🙂

      Na popularność komosy w ostatnich latach wpłynęło kilka czynników – modne są kuchnie etniczne, popularnym problemem jest nietolerancja glutenu, a także coraz więcej jest wegan i wegetarian, którzy szukają jak najwięcej urozmaiceń do swojego jadłospisu.

      W wyniku nagłego wzrostu zainteresowania quinoa pojawiło się też sporo kontrowersji wokół sposobu produkcji oraz losu lokalnych farmerów – tak samo jak dzieje się z każdym imporowanym produktem z odległych stron świata. Dlatego ja w swojej kuchni komosę traktuję jako urozmaicenie, a jadłospis opieram na polskich kaszach – jaglanej, gryczanej lub jęczmiennej. Warto jednak po nią sięgnąć od czasu do czasu, ponieważ oprócz niepowtarzalnego smaku jest też bardzo zdrowa i pełna białka oraz żelaza.

      Jednym słowem jak zawsze sprawdza się stara zasada, że należy zachować umiar 🙂

      XXX
      Marta

  2. Uwielbiam komosę i próbuję jeść ją w Anglii jak najczęściej w miarę możliwości finansowych (więc dzięki za przepis Marta, upitraszę, jak tylko wrócę do domu i dobiorę się do piekarnika). Jedyny problem z komosą jest niestety środowiskowy i mam niejasne poczucie winy korzystając z produktu, który a) jest jednak transportowany z drugiego końca świata i b) zmienił w ciągu ostatnich lat tradycyjne diety mieszkańców Ameryki Południowej, jako że wskutek gorączki komosowej na Zachodzie produkt stał się nagle nieosiągalnie drogi dla ludności miejscowej, przyczyniając się jednocześnie do amerykanizacji ich sposobu odżywiania na tańszych, mniej zdrowych produktach. Z drugiej strony żaden importowany produkt nie ma nigdy nieskazitelnej historii, pozostaje mi tylko jeść z umiarem, nie zapominać o produktach bardziej naturalnych dla naszego klimatu, i liczyć, że eksperymentalne uprawy komosy w Stanach i Europie zakończą się sukcesem 🙂

  3. Czy jarmuż przygotowany w ten sposób jest miękki? Zależy mi na tym żeby można go było bez problemu pogryźć.

    • Blanszowany jarmuż jest kruchy, ale miękki – jeśli chcesz, żeby był jeszcze delikatniejszy możesz go gotować 1 – 2 minuty, a dopiero potem zahartować zimną wodą.

  4. troche nie rozumiem. jarmuz jest warzywem stricte zimowym, ktore najlepsze jest po pierwszych przymrozkach. mroz powoduje, ze zanika w nim goryczka a cukry w nim zawarte wolniej znikaja.
    najpozniej z koncem marca konczy sie sezon na to warzywo, bo staje sie ono bezwartosciowe i bezsmakowe. no dobra, powiedzmy, ze malosmakowe 😉 nowy sezon zacznie sie z koncem listopada po pierwszych nocnych mrozach.
    czy w polsce panuje jakas rownolegla rzeczywistosc czasowo-kulinarna?
    pisze z niemiec. u mnie pod koniec kwietnia nikt sie z jarmuzem (szalenie tu popularnym btw) nie pcha. teraz jest sezon na czosnek niedzwiedzi i szparagi.
    polskie ceny kaszy quinoa sa naprawde z kosmosu 🙁 w moim bio samie kosztuje 6 euro z groszaami za kg. ok, za 250g czerwonej bio marki alnatura place cos kolo 2,50.

    • Coraline, na moim balkonie jarmuż wciąż rośnie i ma się świetnie, wciąż obecny jest też na Hali Mirowskiej – to ostatnie momenty, kiedy dzięki chłodnym nocom i wahaniom temperatur można go kupić na targach, więc warto jeszcze z nich korzystać 🙂

      XXX
      Marta

  5. kupiałam raz quinoa (quinoę?), ale wywaliłam. Nie dało się jeść; bardzo mocno pachniała – po ugotowaniu – jakoś tak ziemią. Ogólnie nieprzyjemny zapach. Nie była stęchła, tylko taka dziwna. Czy to specyfika i tak już quiona ma, czy miałam pecha?

    • Quinoa nie powinna mieć nieprzyjemnego zapachu – po otwarciu opakowania jest raczej bezwonna, za to ugotowana pachnie lekko orzechowo, więc chyba faktycznie trafiła Ci się felerna paczka! 🙁

  6. Ooo, coś dla mnie, uwielbiam takie rzeczy! Pieczone ze skórką warzywka, solidna porcja zieleninki, ulubiona kasza, słodkie dodatki i niezastąpiony tymianek… <3 Białą quinoę kocham, czarną ugotowałam raz i mi nie przypasowała. Na wypróbowanie czeka jeszcze czerwona.

  7. Quinoa nie ma dziwnego posmaku, jesli sie ją przed gotowaniem przepłucze we wrzątku, potem zalewamy świeżą woda do gotowania. Czarna quinoa jest swietna jesli sie ja najpierw ugotuje, a potem po wystudzeniu podsmaży, ziarenka robia się cudnie chrupkie, idealne do sałatek 🙂
    Dodatkowo quinoa ma niski indeks glikemiczny, a nasze kasza maja wyższy, za wyjątkiem pęczaku albo gryczanej niepalonej, wiec może jedzona przez diabetyków.

  8. Szlachetny smak? orzechowy? A mnie smakuje jak kurze ziarno… właśnie widzę, że pewnie coś nie tak robię przygotowując ją, coprawda płuczę ale w zimnej wodzie.

    wszystkiego dobrego!

    lidiu

    • Lidiu, spróbuj komosę opłukać, ugotować w wodzie ze szczyptą soli lub dodatkowo aromatyzowanej cytryną albo innymi przyprawami takimi jak cynamon, czosnek lub liście laurowe 🙂

  9. Chętnie wypróbuję. Od niedawna stałam się wielką fanką jarmużu. I dodaje go gdzie mogę. Choć u mnie najczęściej gości w postaci zielonego, zdrowego, oczyszczającego koktajlu dla zdrowia i urody:) to sałatki z nim nie robiłam. Tym bardziej wypróbuję. Mam nadzieję, ze mojemu mężowi zasmakuje.

  10. O, bardzo ciekawy przepis, chętnie wypróbuję, głównie ze wzgledu na jarmuż, którego fanem jest mój mąż i brakowało mi już pomysłów, co z niego zrobić :).

  11. Bardzo fajny przepis, natomiast u mnie niestety komosa nie przejdzie. Mam na nią coś w rodzaju uczulenia, o czym przekonałam się zupełnie niespodziewanie po ponad roku (!) jej spożywania. Dlatego chciałam przy okazji nieśmiało przestrzec innych jej wielbicieli, bo z przykrością muszę stwierdzić, iż to niepozorne, a jakże zdrowe maleństwo, potrafi być szalenie zdradliwe. Przy pierwszej reakcji alergicznej sądziłam, że przydarzyło mi się zatrucie pokarmowe spowodowane czymś zupełnie innym (takie właśnie były objawy), nie skojarzyłam, że chodzi o quinoa. Potem przyszło mi na myśl, że – mimo płukania, którego zawsze pilnowałam przed gotowaniem – zaszkodziły mi saponiny pokrywające ziarno. Po kilku tygodniach zrobiłam kolejne podejście, na wszelki wypadek zmieniłam producenta i przepłukałam ziarna jeszcze dokładniej. Niestety, wszystko powtórzyło się z jeszcze większym nasileniem. Przeszukałam internet, na polskich stronach nie znalazłam informacji na ten temat, zapewne ze względu na niedużą wciąż jeszcze popularność produktu. Natomiast na anglojęzycznych znalazłam wzmianki pochodzące od rozmaitych osób o identycznych objawach jak moje. Mechanizm alergii nie jest chyba do końca jasny, potrafi uruchomić się po dłuższym okresie jedzenia quinoa, a każdy kolejny raz jest coraz bardziej bolesny, nawet po zjedzeniu b. niewielkiej ilości. Nie chciałabym psuć opinii komosie, bo sama odstawiłam ją z dość ciężkim sercem ze względu na smak i wartości odżywcze. Niemniej NIKOMU nie życzę podobnych przejść – nigdy w życiu nie doświadczyłam tak dotkliwego bólu żołądka i wielogodzinnych, gwałtownych torsji. Więcej nie zaryzykuję, bo zapewne skończyłoby się to szpitalem. Jeśli kogoś spotkało coś podobnego i podejrzenie pada na quinoa, radzę z wielką rozwagą sięgać po kolejną porcję…

  12. Dodałam jeszcze pieczonego buraka, i komosa zaprzyjaźniła się na talerzu z czarną soczewicą — Polecam 🙂

  13. zrobilam wedlug przepisu i stwierdzam ze polaczenie selera z batatem nie ma wiekszego sensu, obydwa slodkie, w sosie dodatkowo syrop z agawy – slodkie, podawac z zurwina, znowu slodkie, w przepisie nie ma nic co by te slodycz lamalo, przelamalam oliwa z chili i uprazonymi pesktami dyni oraz orzechami, nastepnym razem zrobie jarmuz najpierw na chipsy w wedzona papryka, bo jego smak zupelnie ginie w tej wersji – MARTA

  14. Czesc, mam takie pytanie: jakiego batata uzywac do tego przepisu? Tak sie sklada, ze mieszkam w Boliwii i mamy tutaj przynajmniej 10 rodzajow… Wszystkie z nich sa powszechnie uzywane do pieczonych mies, wiec nie mam za bardzo kogo zapytac jaki nadawalby sie do innych potraw 😉 Probowalam raz zrobic zupe z polskiego przepisu z jednego z tych rodzajow, o bialej skorce i liliowym miazszu i fioletowej skorce i rowniez zoltym miazszu ale nie skonczylo sie to najlepiej.
    Btw. quinoa albo quinoa czyta sie jak kinwa po angielsku 🙂
    pozdrawiam,
    Renfri

  15. Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Spróbuj również:

Wszystkie ciastka na tej stronie są zupełnie wegańskie!

Jadłonomia dba o Twoje dane i wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia poprawnego działania strony internetowej (cookies techniczne). Dodatkowo prosimy Cię o zgodę na używanie cookies dla personalizacji treści i doskonalenia Jadlonomii (cookies analityczne). Więcej na ten temat możesz przeczytać w Polityce prywatności i cookies.

Zgodę możesz wycofać w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki, ale wyłączenie cookies technicznych może skutkować niepoprawnym funkcjonowaniem naszej strony.